Tak naprawdę podobno Voltaire, często Fisz, ale dla mnie stary, czarno-biały film, którego tytułu nie pamiętam, zdradził mi, że - gdy rozum śpi, budzą się upiory. Na Bałkanach obudziły się wszystkie - nasze i cudze szaleństwa oraz moce miejsc pachnących jeszcze krwią i pyłem. Było prawie jak DEFTO, tylko w slow motion. Miłość i nienawiść. Wszystko i nic, tylko skrajności. Najważniejsze klatki zostały poza kliszą, wcale nie dlatego, że do domu wróciliśmy z niczym oprócz kamieni w kieszeniach, ale dlatego, że niektórych wspomnień nie da się zarejestrować inaczej niż w umyśle.
Bardzo chciałam, żeby Bałkany były spokojne. Jedyne, co takie jest/było to zdjęcia i parę chwil w Blagaju, przy rzece Bunie. Mimo wszystko połowa mnie już dzisiaj pakowałaby się do Sarajeva. Druga wybiera all inclusive. This is the life.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDominika! Te zdjęcia są niesamowite!! Może nie pokazałaś mi niebieskiej wody i promenady w Chorwackiej miejscowości turystycznej, tylko bardziej prawdziwe, być może nieco niegościnne miejsca, to mimo wszystko przekonujesz mnie do takiej wycieczki 100 razy bardziej niż foldery z biur podróży :)
OdpowiedzUsuń